środa, 16 lipca 2014

Rozdział 2

#Perspektywa Tiffany#

Kiedy weszłam na siłownie zdziwiłam się, bo zobaczyłam tam pana Jonsa. Włożyłam torbę do swojej szafki i podeszłam do niego.
-Dzień dobry proszę pana- przywitałam się na co uśmiechnął się i skinął głowę- Co pan tu robi?
-Ćwiczę nie widać. A ty Tiffany?
-Często tu przychodzę by wyładować "złość"- zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
Pożegnałam się z nauczycielem i ruszyłam w stronę worków treningowych. Rzadko z nich korzystam, ale dziś pierwsze przyszły mi na myśl. Założyłam rękawice i zaczęłam się wyżywać na przedmiocie. Po około 1,5 godziny dałam chwilę odpocząć organizmowi. Gdy ten krótki odpoczynek dobiegł końca, skierowałam się do bieżni. Włączyłam sobie najwyższy tryb i zaczęłam kolejny wysiłek.
Po moim treningu poszłam pod prysznic. Kiedy się już umyłam i ubrałam szybko wyszłam z budynku. Na godzinę 21 jest jasno, ale co się dziwić lato chyba jeszcze nie minęło. Wolnym krokiem ruszyłam do domu. Drogę minęła mi spokojnie i bez zaczepek meneli by dać im pieniądze. Po 20 minutach byłam przed swoim mieszkaniem.
-Toby już jestem!- krzyknęłam, kiedy znalazłam się w przedpokoju.
-Dobrze, że jesteś. Mamy do pogadania- odezwała się moja mama. Teraz to będę mieć kazanie...
-Nie powinnaś być jeszcze w pracy mamo?- zdziwiłam się. Przecież miała być w domu dopiero po północy.
-Szef wypuścił nas wcześniej. Chodź do salonu- powiedziała tłumiąc złość.- A więc dzwonił do mnie pan Morgan. Ledwie co rozpoczął się rok szkolny, a ty masz już dwie jedynki i tróję!- krzyknęła, a ja spokojnie usiadłam na kręcącym fotelu i zaczęłam się na nim kręcić.
-No właśnie. Tróje! Dostałam tróję z matmy, a ty się nie cieszysz?
-Z trói nie ma się co cieszyć!
-Ale dostałam 6 z w-f'u- powiedziałam wesoło.
-W-f to nie jest przedmiot!- i czym ona się tak denerwuje?
-Jest.
-Nie jest tak samo ważny jak na przykład matematyka.
-Każdy przedmiot jest ważny- mruknęłam.
-Zaraz wyjdę z siebie. Masz mieć korepetycje.- no. w końcu się uspokaja.
-Mam załatwione. Hope będzie mi ich udzielać. Mieszka naprzeciwko nas- Wstałam z fotela i ruszyłam na górę.
-Jeszcze nie skończyłam!- krzyknęła mama.
-Szkoda, bo ja tak.- powiedziałam spokojnie. Weszłam do swojego pokoju, zatrzaskując je głośno. Zamknęłam się na klucz. Wyciągnęłam butelkę Coca Coli spod łóżka i wyszłam na dach. Usiadłam spokojnie na dachówkach i spoglądałam na pierwsze gwiazdy na niebie. Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam łyk napoju. Odkąd pamiętam interesowałam się astronomią. Sporty, muzyka i astronomia to są moje jedyne hobby.
Cieszę się, że mam pokój na poddaszu. Kiedy dostaję "karę" i nie mogę wychodzić z domu to mam rozwiązanie. Biorę drabinę ze swojej szafy i przerzucam ją przez okno. Takim o to małym sposobem wychodzę nie zauważalnie... 
Zaczęłam rozmyślać co będę robić po studiach jeśli się na nie dostanę. JEŚLI. Z moich rozmyśleń dzwonek mojego telefonu. Od niechcenia wyciągnęłam telefon z kieszeni spodenek. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam nie znany mi numer. Odebrałam i usłyszałam głos Hope.

#Perspektywa Hope#

Zgubiłam się. Tak, zgubiłam się na mieście. Postanowiłam, że zadzwonię do Tiffany. A skąd mam mieć jej numer ? Facebook wyciąga pomocną dłoń.
-Tiffany zgubiłam się- Powiedziałam trochę zażenowana
-Ja to się zgubiłaś?- Zapytała rozbawiona.
-Tak po prostu się zgubiłam na mieście i nie wiem gdzie jestem- Powiedziałam jeszcze bardziej zażenowana
-Powiedz co jest wokół Ciebie.
-Jest kawiarnia i park
-Jaka nazwa tej Kawiarni?- Zapytała
-Carlisle Castle Bistro- Powiedziałam po przeczytaniu nazwy
-Zaraz po Ciebie będę..- Oznajmiła
-Ale nie... to cholera rozłączyła się- Po chwili przemyślałam to co powiedziałam- O mój boże powiedziałam Cholera!!
Po kilku minutach siedzenia na ławce podjechała Tiffany.
-Tif kocham Cię normalnie!- Podbiegłam do niej łapiąc ją w szczelnym uścisku.
-Jezu opanuj emocję- Zaśmiała się
-Po raz pierwszy powiedziałam dziś brzydkie słowo- Zasalutowałam co w dziewczynie wzmocniło atak śmiechu.
-Jezu naprawdę?! - Udała zaskoczoną- Jakie to słowo?
-Cholera- Zaczęłam skakać po chodniku.
-Boże dziecko trzeba Cię będzie długo uczyć...- Pokiwała bezradnie głową
-Nawet tak bardzo nie cieszyłam się kiedy miałam spotkanie z prezydentem- Zakręciłam swoje włosy na palec jak typowa 'diva'.
-Na prawdę miałaś spotkanie z prezydentem?- Zapytała na co przytaknęłam- Z kim ja żyję..
-Ze mną!- Krzyknęłam na co obydwie wpadłyśmy w śmiech.
Pojechałyśmy jeszcze do sklepu po papierosy dla Tif.
-Palisz?- Zapytałam ją
-Tak jakoś wyszło.. A Ty kiedykolwiek paliłaś?- Też zapytała na co pokręciłam przecząco głową- Trzymaj
-Ale ja..- Nie skończyłam swojej wypowiedzi.
-Trzymaj i nie gadaj tylko spróbuj- Powiedziała dominującym głosem
Wzięłam papierosa i zapaliłam go. Wciągnęłam do płuc dym. Chciałam zakaszleć ale nie chciałam wyjść na mięczaka więc tego nie zrobiłam.
-Nieźle jak na pierwszy raz- Poklepała mnie po plecach
Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy do domów. Całą drogę śmiałyśmy się.
-Dzięki Tif- Uśmiechnęłam się do niej i pomachałam ręką.
-Nie ma za co- Odmachała mi
Weszłam do domu. Jak zwykle nikogo nie ma w domu. Szkoda że nie poznałam mojego taty. Może teraz zamiast spędzać samotnych wieczorów gralibyśmy w Scrabble albo jakieś inne planszowe gry, śmiejąc się głośno.
Opisałam w moim "Bezimiennym" cały dzisiejszy dzień.
Poszłam się umyć i załatwić inne sprawy związane z toaletą. Związałam luźnego koka i przebrałam się w moją piżamkę :

Nastawiłam budzik na 6;00 by dobrze zacząć poranek. W niechlujny sposób rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.


#Perspektywa Tiffany#

-Cześć córcia!- krzyknął tata z tak mi się zdaje, że z kuchni.
-Hej tato- przytuliłam się do niego.
-Mama mówiła, że dostałaś 3 z matmy i 6 z w-f'u gratulacje- uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
-A tak a pro po to gdzie mama?- zapytałam, wyciągając sok z lodówki.
-Już śpi. Musimy być jutro w pracy wcześniej niż dziś, ale wcześniej wrócimy- powiedział zadowolony i ruszył na taras.
Poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Pierwsze co zrobiłam to włączenie mojego ulubionego serialu "The Walking Dead". Następnie zalogowałam się na Skype'e. Zobaczyłam, że ktoś do mnie napisał. Jak zobaczyłam, że tą osobą jest Calum, zaczęłam się szczerzyć do monitora. Poinformowałam go, że jutro po szkole u mnie w domu Hope będzie dawać nam korepetycje. Ten przekazał wiadomość Ashtonowi. Z jakieś 10 minut jeszcze pisaliśmy, ale musiał kończyć. Włączyłam kolejny odcinek serialu. Po chwili drzwi od pokoju się otworzyły, a w nich stanął tata.
-Idę spać. Nie siedź długo.- oznajmił i podszedł do mnie by dać mi buziaka na dobranoc. Potknął się o coś co leżało u mnie na podłodze- Mogłabyś tu kiedyś posprzątać.
-Jak będę pamiętać to wykonam prośbę- uśmiechnęłam się do niego- Tato możesz mi podpisać zgodę na koło muzyczne?- pokiwał głową na "tak"- Jest na biurku.- jakoś dotarł do celu i podpisał ją- Dziękuję. Dobranoc
-Dobranoc- odpowiedział i zamknął drzwi.
Wróciłam do oglądania serialu. Zeszło mi tak do 2 w nocy. No nie siedziałam aż tak długo. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w piżamę:

Tak, wiem. Mam zajebistą piżamę. Po wyjściu z łazienki od razu wskoczyłam do łóżka. Zgasiłam lampkę nocną i zasnęłam.
Rano obudziły mnie promienie Słońca padające na moją twarz. Jęknęłam i poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę. Gdy wróciłam do pokoju, ubrałam się w to:

Zeszłam na dół zrobić sobie kawę i kanapkę. W kuchni zastałam Tobiasa.
-I co? Powiedziałeś rodzicom, że się pobiłeś?- zapytałam wyciągając składniki z lodówki.
-No co ty? Nie powiedziałem.- powiedział i napił się mleka z kartonu.
-Przecież musiałeś wyjść z pokoju.
-Nie wychodziłem z niego. Jedynie wtedy jak spali to zszedłem do kuchni.- wzruszył ramionami.
-Aleś ty odważny- zaśmiałam się.
-Calum i tak na ciebie nie spojrzy.- wystawił mi język. Wzięłam szynkę i w niego ją rzuciłam. Wziął i ją zjadł- Dzięki. Już idę. Papa- pomachał mi na odchodnym.
-Pa.- skończyłam robić kanapkę. Schowałam ją do plecaka i usiadłam by spokojnie napić się kawy. Kiedy wzięłam łyk ktoś zaczął pukać do drzwi. Westchnęłam i ruszyłam by otworzyć. Stała w nich Hope ubrana tak:

Zaprosiłam ją ręką do środka i poszłam do kuchni, a ona za mną.
-Szybko. Dwie pierwsze lekcję to matma!- pospieszała mnie. Cholera. Racja dziś mamy dwie lekcje z tym zgredem. Na szczęście zawsze jest plan B.
-Spokojnie. Zdążymy- wzięłam kolejny łyk kawy i wyciągnęłam telefon.
-Co ty robisz? To nie czas na siedzenie w telefonie!
-Ciiiiiiichoooo...- napisałam do Caluma by usprawiedliwił mnie i Hope, bo "źle" się czujemy. Od razu odpisał pozytywną odpowiedź- Chodź już do auta.
Weszłyśmy do samochodu. Wyjechałyśmy z podjazdu i ruszyłyśmy do parku, ale Devinge jeszcze o tym nie wie... W połowie drogi się odezwała:
-Tif gdzie jedziemy? To nie jest droga do szkoły- powiedziała zaniepokojona.
-Aleś ty spostrzegawcza. Mamy dzień wolnego, więc się wyluzuj- uśmiechnęłam się nie odrywając wzroku od jezdni.
-Nikt mnie o tym nie poinformował...
-Ani mnie.- zaśmiałam się- Małe wagary. Jedziesz ze mną albo wysadzę cię na pustkowiu.
-Al.. ale jest szkoła- zająkała się.
-Nie ma żadnego "ale" zrozumiano?- kiwnęła tylko głową- No a teraz się nie martw, bo nas usprawiedliwią.
Jechałyśmy jeszcze z 15 minut. Po tym czasie byłyśmy na miejscu.
-Wysiadka- powiedziałam, kiedy już zaparkowałam na pustym parkingu.
-Ale tu pięknie- wysiadła z auta i zaczęła się rozglądać po całym parku:

-Mam nadzieję, że masz rozmiar 39- powiedziałam na co kiwnęła głową. Otworzyłam bagażnik i wyjęłam dwie pary rolek- Trzymaj- podałam rolki dziewczynie. Po chwili miałyśmy je na nogach.
Zaczęłyśmy jeździć po całym parku, śmiejąc się przy tym. Parę razy wpadłyśmy w krzaki. Nie nasza wina, że nie które zakręty pojawiają się znikąd. Dawno się tak dobrze nie bawiłam na wagarach. Z innymi najczęściej jeździłam do centrum handlowego...
Po 2 godzinach usiadłyśmy sobie na trawie i zaczęłyśmy rozmawiać. Zrobiłam jedno zdjęcie i wstawiłam je na Instagrama.

Oczywiście Hope protestowała, bo przecież któryś nauczyciel może to zobaczyć. Śmieszne.
Po paru minutach dostałam sms'a od Caluma *.*
My tu się ciężko uczymy, a wy sobie na rolkach jeździcie. Nie ładnie.
Szybko mu odpisałam:
Zwłaszcza Ty i Ash. Bądź z Ash'em o 13 pod moim domem Church St 39, będziemy mieć korepetycje od Hope.
Równie szybko dostałam odpowiedź:
Jasne. Do zobaczenia :)
-Będziemy tu jeszcze jakieś dwie i pół godziny i będziemy się zbierać- zakomunikowałam i wstałam.
-Jasne. Jeszcze kilka rundek?- zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha. Skinęłam głową.
Znowu zaczęłyśmy jeździć po całym parku, wydzierając się na cały głos. W końcu poukładana Hope szaleje. Śmieszny to widok. Wiesz, że godzinami siedzi w książkach, a tu nie jest na lekcjach. Drze się na cały park. Wykonałam swoją robotę. Jestem z siebie dumna.

#Perspektywa Hope#

Siedziałyśmy w parku jakieś 2-3! Nigdy w życiu nie byłam na wagarach. Boże już kocham Tiffany!
-Tif za ile idziemy?- Zapytałam
-Właściwie....- Spojrzała na telefon- Właściwie to już
-Eeeee- Wydałam z siebie dziwię nie do określenia i założyłam ręce na krzyż
-Hope chodź umówiłam nas na korepetycje- Dziewczyna szturchała mnie w ramię
-No dobra- Podniosłam się z trawy i otrzepałam tyłek.
Ruszyłyśmy do samochodu śmiejąc się z wszystkiego.
-Co Ty na to żeby założyć mi instagram?- Zapytałam zapinając pasy
-Okej zrobimy to u mnie- Uśmiechnęła się zakładając okulary na nos
Jechałyśmy słuchając Ed'a Sheeran'a i Imagine Dragons. Ulubieni wykonawcy Tif
-Mogę przełączyć?- Wskazałam na radio
-Jasne- Rzuciła mi krótkie spojrzenie
Włączyłam moją ulubioną piosenkę Nicki Minaj- Super Bass.
Tiffany posłała mi rozbawione spojrzenie tym, że rapuję razem z Nicki.
Kiedy piosenka się skończyła podjechałyśmy równo pod dom.
-Będziemy się uczyć w Twoim pokoju tak?
-Um.. Raczej nie bo mam tam taki bałagan, że nie przebrniemy- Zaśmiałam się na jej słowa
-Posprzątam za Ciebie- Poklepałam ją po ramieniu
Wparowałam do jej pokoju i nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia ten bałagan tylko sam pokój.
Zabrałam się za sprzątanie. Po jakichś 20 minutach pokój wyglądał tak:
-Hope za 5 minut przyjdą chłopcy!- Krzyknęła zza drzwi Tiffany
-Skończyłam. Możesz wejść- Oznajmiłam
-Wolę na razie nie bo jeszcze coś pobrudzę.
Wyszłam z pokoju i razem z Tif poszłyśmy do jej kuchni wziąć sok i szklanki.
Zadzwonił dzwonek.
-Chodź idziemy!- Dziewczyna pociągnęła mnie
-Hej dziewczyny!- Chłopcy pomachali nam i posłali uśmiech.
-Cześć wchodźcie- Uśmiechnęłyśmy się również
-No więc od czego zaczynamy?- Zapytałam gdy usiedliśmy na łóżku Tif
-Od tego- Powiedzieli w tym samym czasie i wskazali na inne tematy dlatego się zaśmiałam
Zaczęłam tłumaczyć im jak wyglądają równania. Może 'coś' zapamiętali. Potem przeszłam do rysowania wzorów i tłumaczenia zacytuję słowa Tiffany : 'od czego są te znaczki?'.
-Za.Dużo.Informacji- Ashton opadł n poduszkę
-Zgadzam się- W jego ślady poszła Tif
Spojrzałam na Calum'a. Zero wykazywania jakiegokolwiek zmęczenia.
-Calum rozwiąż to zadanie- Narysowałam mu wzór. Po chwili chłopak oddał mi kartkę.- Wszystko się zgadza, świetnie 5- Udałam głos nauczyciela na co wszyscy się zaśmialiśmy.
-Hope o której twoi rodzice wracają?-Zapytał Irwin
-Poprawka; Mama i tak jakoś o 12 p.m- Uśmiechnęłam się lekko
-Uh.. sorki
-Spoko nic się nie stało
-O.Mój.Boże- Bardziej wykrzyknął niż powiedział Calum- Hope i słowo 'SPOKO'
-Jak byś ją widział jak szalała w parku- Uśmiechnęła się do niego Smith
-Ej bo się obrażę- Udałam minę obrażonego dziecka i założyłam ręce ma piersi
-Oj już spokój dzieci- Irwin spoważniał a my popatrzyliśmy na niego z minami "AreYouFuckingKiddingMe?"
-Calum spadamy już- Ashton szturchną Hood'a w ramię
Wszyscy zgodnie zeszliśmy na dół.
-Tif ja idę z chłopakami od razu- Powiadomiłam dziewczynę
-Ok huh..- Westchnęła
Ubrałam buty i jako pierwsza za mną poszedł Ashton a Calum musiał pożegnać się z Tif buziakiem w policzek. Ja Wam mówię, że oni kiedyś będą razem.
Ashton jak 'dżentelmen' odprowadził mnie pod same drzwi i również pocałował w policzek. Teraz pewnie wyglądam jak burak z barszczu.
-Cześć- Uśmiechną się i pomachał z oddali.
-Pa- Odmachałam. 
Ten dzień był naprawdę idealny. Nigdy w życiu się tak nie bawiłam.
Spróbuję się "wyluzować'. 
Weszłam do domu i co zrobiłam pierwsze? Fangirl'owanie!
Po 10 minutach skakania i śmiania się poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Ostatnio zauważyłam, że coraz mniej jem. Po zjedzeniu sałatki poszłam się umyć.
Wyszorowałam dokładnie moje ciało gruszkowym płynem. W moje włosy wtarłam szampon o tym samym zapachu. Osuszyłam delikatnie ciało suchym ręcznikiem. Przejrzałam się dokładnie w lustrze i przejechałam dłonią po moich 'niedoskonałościach'. Uda, brzuch, boki- To wszystko mogło odejść w cholerę daleko i tak nie będę za tym tęsknić.
Ubrałam się w moją piżamę i usiadłam na łóżku.
-Czas zmienić moje życie- Szepnęłam sama do siebie i rzuciłam się w tył na łóżku.
Podłączyłam słuchawki do telefonu. Słuchając Paramore wysłałam sms'a do Tif.
"Słodkich snów''
I nie czekając na odpowiedź zasnęłam.


----------------------------------------
Mamy nadzieję, że rozdział Wam się podobał :D
/Polly i /Tosia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz