środa, 16 lipca 2014

Rozdział 2

#Perspektywa Tiffany#

Kiedy weszłam na siłownie zdziwiłam się, bo zobaczyłam tam pana Jonsa. Włożyłam torbę do swojej szafki i podeszłam do niego.
-Dzień dobry proszę pana- przywitałam się na co uśmiechnął się i skinął głowę- Co pan tu robi?
-Ćwiczę nie widać. A ty Tiffany?
-Często tu przychodzę by wyładować "złość"- zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
Pożegnałam się z nauczycielem i ruszyłam w stronę worków treningowych. Rzadko z nich korzystam, ale dziś pierwsze przyszły mi na myśl. Założyłam rękawice i zaczęłam się wyżywać na przedmiocie. Po około 1,5 godziny dałam chwilę odpocząć organizmowi. Gdy ten krótki odpoczynek dobiegł końca, skierowałam się do bieżni. Włączyłam sobie najwyższy tryb i zaczęłam kolejny wysiłek.
Po moim treningu poszłam pod prysznic. Kiedy się już umyłam i ubrałam szybko wyszłam z budynku. Na godzinę 21 jest jasno, ale co się dziwić lato chyba jeszcze nie minęło. Wolnym krokiem ruszyłam do domu. Drogę minęła mi spokojnie i bez zaczepek meneli by dać im pieniądze. Po 20 minutach byłam przed swoim mieszkaniem.
-Toby już jestem!- krzyknęłam, kiedy znalazłam się w przedpokoju.
-Dobrze, że jesteś. Mamy do pogadania- odezwała się moja mama. Teraz to będę mieć kazanie...
-Nie powinnaś być jeszcze w pracy mamo?- zdziwiłam się. Przecież miała być w domu dopiero po północy.
-Szef wypuścił nas wcześniej. Chodź do salonu- powiedziała tłumiąc złość.- A więc dzwonił do mnie pan Morgan. Ledwie co rozpoczął się rok szkolny, a ty masz już dwie jedynki i tróję!- krzyknęła, a ja spokojnie usiadłam na kręcącym fotelu i zaczęłam się na nim kręcić.
-No właśnie. Tróje! Dostałam tróję z matmy, a ty się nie cieszysz?
-Z trói nie ma się co cieszyć!
-Ale dostałam 6 z w-f'u- powiedziałam wesoło.
-W-f to nie jest przedmiot!- i czym ona się tak denerwuje?
-Jest.
-Nie jest tak samo ważny jak na przykład matematyka.
-Każdy przedmiot jest ważny- mruknęłam.
-Zaraz wyjdę z siebie. Masz mieć korepetycje.- no. w końcu się uspokaja.
-Mam załatwione. Hope będzie mi ich udzielać. Mieszka naprzeciwko nas- Wstałam z fotela i ruszyłam na górę.
-Jeszcze nie skończyłam!- krzyknęła mama.
-Szkoda, bo ja tak.- powiedziałam spokojnie. Weszłam do swojego pokoju, zatrzaskując je głośno. Zamknęłam się na klucz. Wyciągnęłam butelkę Coca Coli spod łóżka i wyszłam na dach. Usiadłam spokojnie na dachówkach i spoglądałam na pierwsze gwiazdy na niebie. Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam łyk napoju. Odkąd pamiętam interesowałam się astronomią. Sporty, muzyka i astronomia to są moje jedyne hobby.
Cieszę się, że mam pokój na poddaszu. Kiedy dostaję "karę" i nie mogę wychodzić z domu to mam rozwiązanie. Biorę drabinę ze swojej szafy i przerzucam ją przez okno. Takim o to małym sposobem wychodzę nie zauważalnie... 
Zaczęłam rozmyślać co będę robić po studiach jeśli się na nie dostanę. JEŚLI. Z moich rozmyśleń dzwonek mojego telefonu. Od niechcenia wyciągnęłam telefon z kieszeni spodenek. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam nie znany mi numer. Odebrałam i usłyszałam głos Hope.

#Perspektywa Hope#

Zgubiłam się. Tak, zgubiłam się na mieście. Postanowiłam, że zadzwonię do Tiffany. A skąd mam mieć jej numer ? Facebook wyciąga pomocną dłoń.
-Tiffany zgubiłam się- Powiedziałam trochę zażenowana
-Ja to się zgubiłaś?- Zapytała rozbawiona.
-Tak po prostu się zgubiłam na mieście i nie wiem gdzie jestem- Powiedziałam jeszcze bardziej zażenowana
-Powiedz co jest wokół Ciebie.
-Jest kawiarnia i park
-Jaka nazwa tej Kawiarni?- Zapytała
-Carlisle Castle Bistro- Powiedziałam po przeczytaniu nazwy
-Zaraz po Ciebie będę..- Oznajmiła
-Ale nie... to cholera rozłączyła się- Po chwili przemyślałam to co powiedziałam- O mój boże powiedziałam Cholera!!
Po kilku minutach siedzenia na ławce podjechała Tiffany.
-Tif kocham Cię normalnie!- Podbiegłam do niej łapiąc ją w szczelnym uścisku.
-Jezu opanuj emocję- Zaśmiała się
-Po raz pierwszy powiedziałam dziś brzydkie słowo- Zasalutowałam co w dziewczynie wzmocniło atak śmiechu.
-Jezu naprawdę?! - Udała zaskoczoną- Jakie to słowo?
-Cholera- Zaczęłam skakać po chodniku.
-Boże dziecko trzeba Cię będzie długo uczyć...- Pokiwała bezradnie głową
-Nawet tak bardzo nie cieszyłam się kiedy miałam spotkanie z prezydentem- Zakręciłam swoje włosy na palec jak typowa 'diva'.
-Na prawdę miałaś spotkanie z prezydentem?- Zapytała na co przytaknęłam- Z kim ja żyję..
-Ze mną!- Krzyknęłam na co obydwie wpadłyśmy w śmiech.
Pojechałyśmy jeszcze do sklepu po papierosy dla Tif.
-Palisz?- Zapytałam ją
-Tak jakoś wyszło.. A Ty kiedykolwiek paliłaś?- Też zapytała na co pokręciłam przecząco głową- Trzymaj
-Ale ja..- Nie skończyłam swojej wypowiedzi.
-Trzymaj i nie gadaj tylko spróbuj- Powiedziała dominującym głosem
Wzięłam papierosa i zapaliłam go. Wciągnęłam do płuc dym. Chciałam zakaszleć ale nie chciałam wyjść na mięczaka więc tego nie zrobiłam.
-Nieźle jak na pierwszy raz- Poklepała mnie po plecach
Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy do domów. Całą drogę śmiałyśmy się.
-Dzięki Tif- Uśmiechnęłam się do niej i pomachałam ręką.
-Nie ma za co- Odmachała mi
Weszłam do domu. Jak zwykle nikogo nie ma w domu. Szkoda że nie poznałam mojego taty. Może teraz zamiast spędzać samotnych wieczorów gralibyśmy w Scrabble albo jakieś inne planszowe gry, śmiejąc się głośno.
Opisałam w moim "Bezimiennym" cały dzisiejszy dzień.
Poszłam się umyć i załatwić inne sprawy związane z toaletą. Związałam luźnego koka i przebrałam się w moją piżamkę :

Nastawiłam budzik na 6;00 by dobrze zacząć poranek. W niechlujny sposób rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.


#Perspektywa Tiffany#

-Cześć córcia!- krzyknął tata z tak mi się zdaje, że z kuchni.
-Hej tato- przytuliłam się do niego.
-Mama mówiła, że dostałaś 3 z matmy i 6 z w-f'u gratulacje- uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
-A tak a pro po to gdzie mama?- zapytałam, wyciągając sok z lodówki.
-Już śpi. Musimy być jutro w pracy wcześniej niż dziś, ale wcześniej wrócimy- powiedział zadowolony i ruszył na taras.
Poszłam do swojego pokoju i włączyłam laptopa. Pierwsze co zrobiłam to włączenie mojego ulubionego serialu "The Walking Dead". Następnie zalogowałam się na Skype'e. Zobaczyłam, że ktoś do mnie napisał. Jak zobaczyłam, że tą osobą jest Calum, zaczęłam się szczerzyć do monitora. Poinformowałam go, że jutro po szkole u mnie w domu Hope będzie dawać nam korepetycje. Ten przekazał wiadomość Ashtonowi. Z jakieś 10 minut jeszcze pisaliśmy, ale musiał kończyć. Włączyłam kolejny odcinek serialu. Po chwili drzwi od pokoju się otworzyły, a w nich stanął tata.
-Idę spać. Nie siedź długo.- oznajmił i podszedł do mnie by dać mi buziaka na dobranoc. Potknął się o coś co leżało u mnie na podłodze- Mogłabyś tu kiedyś posprzątać.
-Jak będę pamiętać to wykonam prośbę- uśmiechnęłam się do niego- Tato możesz mi podpisać zgodę na koło muzyczne?- pokiwał głową na "tak"- Jest na biurku.- jakoś dotarł do celu i podpisał ją- Dziękuję. Dobranoc
-Dobranoc- odpowiedział i zamknął drzwi.
Wróciłam do oglądania serialu. Zeszło mi tak do 2 w nocy. No nie siedziałam aż tak długo. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w piżamę:

Tak, wiem. Mam zajebistą piżamę. Po wyjściu z łazienki od razu wskoczyłam do łóżka. Zgasiłam lampkę nocną i zasnęłam.
Rano obudziły mnie promienie Słońca padające na moją twarz. Jęknęłam i poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę. Gdy wróciłam do pokoju, ubrałam się w to:

Zeszłam na dół zrobić sobie kawę i kanapkę. W kuchni zastałam Tobiasa.
-I co? Powiedziałeś rodzicom, że się pobiłeś?- zapytałam wyciągając składniki z lodówki.
-No co ty? Nie powiedziałem.- powiedział i napił się mleka z kartonu.
-Przecież musiałeś wyjść z pokoju.
-Nie wychodziłem z niego. Jedynie wtedy jak spali to zszedłem do kuchni.- wzruszył ramionami.
-Aleś ty odważny- zaśmiałam się.
-Calum i tak na ciebie nie spojrzy.- wystawił mi język. Wzięłam szynkę i w niego ją rzuciłam. Wziął i ją zjadł- Dzięki. Już idę. Papa- pomachał mi na odchodnym.
-Pa.- skończyłam robić kanapkę. Schowałam ją do plecaka i usiadłam by spokojnie napić się kawy. Kiedy wzięłam łyk ktoś zaczął pukać do drzwi. Westchnęłam i ruszyłam by otworzyć. Stała w nich Hope ubrana tak:

Zaprosiłam ją ręką do środka i poszłam do kuchni, a ona za mną.
-Szybko. Dwie pierwsze lekcję to matma!- pospieszała mnie. Cholera. Racja dziś mamy dwie lekcje z tym zgredem. Na szczęście zawsze jest plan B.
-Spokojnie. Zdążymy- wzięłam kolejny łyk kawy i wyciągnęłam telefon.
-Co ty robisz? To nie czas na siedzenie w telefonie!
-Ciiiiiiichoooo...- napisałam do Caluma by usprawiedliwił mnie i Hope, bo "źle" się czujemy. Od razu odpisał pozytywną odpowiedź- Chodź już do auta.
Weszłyśmy do samochodu. Wyjechałyśmy z podjazdu i ruszyłyśmy do parku, ale Devinge jeszcze o tym nie wie... W połowie drogi się odezwała:
-Tif gdzie jedziemy? To nie jest droga do szkoły- powiedziała zaniepokojona.
-Aleś ty spostrzegawcza. Mamy dzień wolnego, więc się wyluzuj- uśmiechnęłam się nie odrywając wzroku od jezdni.
-Nikt mnie o tym nie poinformował...
-Ani mnie.- zaśmiałam się- Małe wagary. Jedziesz ze mną albo wysadzę cię na pustkowiu.
-Al.. ale jest szkoła- zająkała się.
-Nie ma żadnego "ale" zrozumiano?- kiwnęła tylko głową- No a teraz się nie martw, bo nas usprawiedliwią.
Jechałyśmy jeszcze z 15 minut. Po tym czasie byłyśmy na miejscu.
-Wysiadka- powiedziałam, kiedy już zaparkowałam na pustym parkingu.
-Ale tu pięknie- wysiadła z auta i zaczęła się rozglądać po całym parku:

-Mam nadzieję, że masz rozmiar 39- powiedziałam na co kiwnęła głową. Otworzyłam bagażnik i wyjęłam dwie pary rolek- Trzymaj- podałam rolki dziewczynie. Po chwili miałyśmy je na nogach.
Zaczęłyśmy jeździć po całym parku, śmiejąc się przy tym. Parę razy wpadłyśmy w krzaki. Nie nasza wina, że nie które zakręty pojawiają się znikąd. Dawno się tak dobrze nie bawiłam na wagarach. Z innymi najczęściej jeździłam do centrum handlowego...
Po 2 godzinach usiadłyśmy sobie na trawie i zaczęłyśmy rozmawiać. Zrobiłam jedno zdjęcie i wstawiłam je na Instagrama.

Oczywiście Hope protestowała, bo przecież któryś nauczyciel może to zobaczyć. Śmieszne.
Po paru minutach dostałam sms'a od Caluma *.*
My tu się ciężko uczymy, a wy sobie na rolkach jeździcie. Nie ładnie.
Szybko mu odpisałam:
Zwłaszcza Ty i Ash. Bądź z Ash'em o 13 pod moim domem Church St 39, będziemy mieć korepetycje od Hope.
Równie szybko dostałam odpowiedź:
Jasne. Do zobaczenia :)
-Będziemy tu jeszcze jakieś dwie i pół godziny i będziemy się zbierać- zakomunikowałam i wstałam.
-Jasne. Jeszcze kilka rundek?- zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha. Skinęłam głową.
Znowu zaczęłyśmy jeździć po całym parku, wydzierając się na cały głos. W końcu poukładana Hope szaleje. Śmieszny to widok. Wiesz, że godzinami siedzi w książkach, a tu nie jest na lekcjach. Drze się na cały park. Wykonałam swoją robotę. Jestem z siebie dumna.

#Perspektywa Hope#

Siedziałyśmy w parku jakieś 2-3! Nigdy w życiu nie byłam na wagarach. Boże już kocham Tiffany!
-Tif za ile idziemy?- Zapytałam
-Właściwie....- Spojrzała na telefon- Właściwie to już
-Eeeee- Wydałam z siebie dziwię nie do określenia i założyłam ręce na krzyż
-Hope chodź umówiłam nas na korepetycje- Dziewczyna szturchała mnie w ramię
-No dobra- Podniosłam się z trawy i otrzepałam tyłek.
Ruszyłyśmy do samochodu śmiejąc się z wszystkiego.
-Co Ty na to żeby założyć mi instagram?- Zapytałam zapinając pasy
-Okej zrobimy to u mnie- Uśmiechnęła się zakładając okulary na nos
Jechałyśmy słuchając Ed'a Sheeran'a i Imagine Dragons. Ulubieni wykonawcy Tif
-Mogę przełączyć?- Wskazałam na radio
-Jasne- Rzuciła mi krótkie spojrzenie
Włączyłam moją ulubioną piosenkę Nicki Minaj- Super Bass.
Tiffany posłała mi rozbawione spojrzenie tym, że rapuję razem z Nicki.
Kiedy piosenka się skończyła podjechałyśmy równo pod dom.
-Będziemy się uczyć w Twoim pokoju tak?
-Um.. Raczej nie bo mam tam taki bałagan, że nie przebrniemy- Zaśmiałam się na jej słowa
-Posprzątam za Ciebie- Poklepałam ją po ramieniu
Wparowałam do jej pokoju i nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia ten bałagan tylko sam pokój.
Zabrałam się za sprzątanie. Po jakichś 20 minutach pokój wyglądał tak:
-Hope za 5 minut przyjdą chłopcy!- Krzyknęła zza drzwi Tiffany
-Skończyłam. Możesz wejść- Oznajmiłam
-Wolę na razie nie bo jeszcze coś pobrudzę.
Wyszłam z pokoju i razem z Tif poszłyśmy do jej kuchni wziąć sok i szklanki.
Zadzwonił dzwonek.
-Chodź idziemy!- Dziewczyna pociągnęła mnie
-Hej dziewczyny!- Chłopcy pomachali nam i posłali uśmiech.
-Cześć wchodźcie- Uśmiechnęłyśmy się również
-No więc od czego zaczynamy?- Zapytałam gdy usiedliśmy na łóżku Tif
-Od tego- Powiedzieli w tym samym czasie i wskazali na inne tematy dlatego się zaśmiałam
Zaczęłam tłumaczyć im jak wyglądają równania. Może 'coś' zapamiętali. Potem przeszłam do rysowania wzorów i tłumaczenia zacytuję słowa Tiffany : 'od czego są te znaczki?'.
-Za.Dużo.Informacji- Ashton opadł n poduszkę
-Zgadzam się- W jego ślady poszła Tif
Spojrzałam na Calum'a. Zero wykazywania jakiegokolwiek zmęczenia.
-Calum rozwiąż to zadanie- Narysowałam mu wzór. Po chwili chłopak oddał mi kartkę.- Wszystko się zgadza, świetnie 5- Udałam głos nauczyciela na co wszyscy się zaśmialiśmy.
-Hope o której twoi rodzice wracają?-Zapytał Irwin
-Poprawka; Mama i tak jakoś o 12 p.m- Uśmiechnęłam się lekko
-Uh.. sorki
-Spoko nic się nie stało
-O.Mój.Boże- Bardziej wykrzyknął niż powiedział Calum- Hope i słowo 'SPOKO'
-Jak byś ją widział jak szalała w parku- Uśmiechnęła się do niego Smith
-Ej bo się obrażę- Udałam minę obrażonego dziecka i założyłam ręce ma piersi
-Oj już spokój dzieci- Irwin spoważniał a my popatrzyliśmy na niego z minami "AreYouFuckingKiddingMe?"
-Calum spadamy już- Ashton szturchną Hood'a w ramię
Wszyscy zgodnie zeszliśmy na dół.
-Tif ja idę z chłopakami od razu- Powiadomiłam dziewczynę
-Ok huh..- Westchnęła
Ubrałam buty i jako pierwsza za mną poszedł Ashton a Calum musiał pożegnać się z Tif buziakiem w policzek. Ja Wam mówię, że oni kiedyś będą razem.
Ashton jak 'dżentelmen' odprowadził mnie pod same drzwi i również pocałował w policzek. Teraz pewnie wyglądam jak burak z barszczu.
-Cześć- Uśmiechną się i pomachał z oddali.
-Pa- Odmachałam. 
Ten dzień był naprawdę idealny. Nigdy w życiu się tak nie bawiłam.
Spróbuję się "wyluzować'. 
Weszłam do domu i co zrobiłam pierwsze? Fangirl'owanie!
Po 10 minutach skakania i śmiania się poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Ostatnio zauważyłam, że coraz mniej jem. Po zjedzeniu sałatki poszłam się umyć.
Wyszorowałam dokładnie moje ciało gruszkowym płynem. W moje włosy wtarłam szampon o tym samym zapachu. Osuszyłam delikatnie ciało suchym ręcznikiem. Przejrzałam się dokładnie w lustrze i przejechałam dłonią po moich 'niedoskonałościach'. Uda, brzuch, boki- To wszystko mogło odejść w cholerę daleko i tak nie będę za tym tęsknić.
Ubrałam się w moją piżamę i usiadłam na łóżku.
-Czas zmienić moje życie- Szepnęłam sama do siebie i rzuciłam się w tył na łóżku.
Podłączyłam słuchawki do telefonu. Słuchając Paramore wysłałam sms'a do Tif.
"Słodkich snów''
I nie czekając na odpowiedź zasnęłam.


----------------------------------------
Mamy nadzieję, że rozdział Wam się podobał :D
/Polly i /Tosia

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 1

#Perspektywa Tiffany#

   Kolejny poranek przed szkołą. Ehhh czemu szkoła nie jest na 12, a kończyła o 13? Godzina w tej szkole by wystarczyła. Jak co ranek ruszyłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w to:

Szybko zbiegłam na dół do kuchni mając nadzieję, że chociaż dziś zastane rodziców. Oczywiście ich nie ma. Jest jedynie mój młodszy brat. Jest młodszy ode mnie o zaledwie 3 lata.
-Rodzice w pracy. Wrócą po północy.-odezwał się Tobias.- A co ty się tak wystroiłaś? Calum i tak na ciebie nie spojrzy- czasem jest niewiarygodnie wkurzający.
-Jeśli to nazywasz strojeniem to gratuluje rozumu. Idziesz do szkoły na piechotę czy cię podwieźć?- zapytałam chowając pojemnik z sałatką do plecaka.
-Koleżanka mnie podwozi- wzruszył ramionami.
-Koleżanka czy twoja dziewczyna?- poruszyłam brwiami.
-Weź spadaj. Idę. Papa- pomachał mi i wyszedł z domu.
Wychodząc z domu sprawdziłam czy dobrze wyglądam. Chwyciłam kluczyki od auta i wyszłam z domu. Po drodze do szkoły, zabrałam dwójkę znajomych. Nicolę i Leona. Cała nasza trójka chodzi to tej samej klasy.
Drogę pokonaliśmy 5 minut. Przed wejściem do placówki rozległ się dzwonek na lekcję.
-No pięknie. Matematyk mnie zabije- westchnęłam i pobiegliśmy do sali która jest na samym końcu szkoły. Dobrze, że jestem dobra w biegach. Kiedy znaleźliśmy się już pod drzwiami nikogo nie było na korytarzu.
-Tiffany Smith?- odezwała się nauczyciel. Przebiegł wzrokiem po sali.
-Jestem.- odezwałam się. Ruszyłam do swojej ławki, podobnie jak moi znajomi.
-Spóźniona- dodała nauczyciel.- Siadaj jedynka.
-Za co? Za to, że się raz spóźniłam?- mruknęłam.
- Raz? Na każdą lekcję się spóźniasz, kochana- uśmiechnął się, że można było policzyć wszystkie jego zmarszczki. Ohyda...
Pan Morgan dokończył sprawdzać obecność. Zapisał na tablicy temat dzisiejszej lekcji i jakieś arabskie znaczki.
-Prze pana.-odezwałam się, a on podniósł na mnie wzrok znad dziennika- Nie che nic mówić, ale my się nie uczymy chińskiego- reszta klasy na mnie spojrzała i zaczęła wydawać coś takiego "uuuuuuuu". Nie dziwie się. Na lekcji matematyki mało kto odzywa się nie pytany. Należę do tej grupki.
-Ale my się nie uczymy chińskiego- przedrzeźniał mnie.- Kto to rozwiąże?- zapytał i przeleciał wzrokiem całą klasę.
-Las rąk- mruknęłam, a cała klasa się zaśmiała.
-Nikt? No to do tablicy przyjdzie... panna Smith. Widzę jak się wyrywasz do odpowiedzi.- Cicho westchnęłam i ruszyłam do tablicy.
-Przecież wie pan, że nie uczę się chińskiego, ale zrobię to specjalnie dla pana- uśmiechnęłam się do niego i wzięłam kredę. Zaczęłam się zastanawiać jak głupio muszę wyglądać. Odwróciłam się w stronę klasy i zobaczyłam Leona, który pokazuje trzy palce i dwa nad nimi. Uśmiechnęłam się.- Skończone.
-No zobaczmy jak to rozwiązałaś- pan Morgan spojrzał na tablice, a ja się odsunęłam by mógł zobaczyć.- Coś ty narysowała?- zapytał zdenerwowany. Narysowałam to co zobaczyłam od Leona
-Odpowiedź prze pana. Szkoła uczy jak być kreatywnym, więc wzięłam te słowa do serca. Skoro odpowiedź jest dobra to nie widzę żadnego problemu.
-Nie pogrywaj sobie ze mną dziewczyno, bo...- do klasy weszła pani dyrektor z jakąś dziewczyną, ubraną tak:

-Przepraszam, że przerywam rozwiązywanie równań- zgromiła mnie wzrokiem na co się uśmiechnęłam- Przyprowadziłam nową dziewczynę. Będzie uczęszczać do waszej klasy. Przyjmijcie ją serdecznie- uśmiechnęła się i wyszła z klasy.
-Smith siadaj- rozkazał nauczyciel. Posłusznie skierowałam się do swojej ławki. Po drodze przybiłam parę piątek z kolegami.- Jak się nazywasz dziecino?- zwrócił się do nowej dziewczyny. Wszyscy zaczęli się śmiać mówiąc "dziecino"- Cisza! Więc?
-Hope Devinge- powiedziała cicho.
-Hope. Może ty jesteś tą nadzieją dla tej klasy.
-Na pewno- krzyknął ktoś z klasy.
-Usiądź. Wolne miejsce jest za Ashtonem Irwinem. Idiotom do potęgi drugiej- mruknął pan Morgan.
-Może i idiota, ale jaki przystojny- Ash przeczesał palcami swoje włosy, a kilka dziewczyn westchnęło.
-Ha ha ha padnę zaraz ze śmiechu- pierwszy raz słyszę, żeby nasz nauczyciel zaśmiał się. Sztucznie, ale zawsze. Hope usiadła w ławce i wyciągnęła książki- Więc wróćmy do naszego równania. Panno Smith dostajesz 3 za duszę "artysty"- mruknął na co krzyknęłam "tak, baby!". Pan Morgan napisał kolejne znaki chińskie- Kto to rozwiąże?- zapytał, a Hope szybko podniosła rękę.- No dobrze Hope.-szybkim krokiem ruszyła do tablicy szybko rozwiązała równanie. Nam szczęki opadły. Normalnie jedna osoba sterczy przy tablicy ładne 10 minut, a tu nawet minuta nie minęła. Ktoś rzucił w Devinge kulką papieru i krzyknął "kujon" Współczuję jej- Świetnie 5. Otwórzcie podręczniki na stronie 22 i zróbcie trzy pierwsze zadania. Muszę na chwilę wyjść.
-A co jak nie mam podręcznika?- zapytałam kiedy już był przy drzwiach.
-Pan Hood ma wolne miejsce i posiada podręcznik. Dosiądź się do niego- powiedział i wyszedł z klasy. Calum uśmiechnął się do mnie i poklepał wolne krzesło. Wzięłam zeszyt, długopis i dosiadłam się przy nim.
Zaczęliśmy rozwiązywać to gówno. Właściwie to ja rysowałam na końcu zeszytu. Po prostu poddałam się na pierwszym zadaniu. Nie rozumiem matmy. Zaczęliśmy rozmawiać o tym kółku muzycznym. Śmialiśmy się w ogóle. Szkoda, że z nim nie siedzę... Znów się zaśmialiśmy i oboje dostaliśmy dziennikiem po głowach od nauczyciela. Kiedy on wszedł do klasy?!
-Za co to?- zapytałam lekko poirytowana.
-Za to, że rozmawiacie i nie rozwiązujecie zadań!- krzyknął i ruszył na swoje miejsce przy biurku.
-A może my mamy takie zdolności matematyczne, że nie musimy tego rozwiązywać?- zapytał Calum, a nauczyciel spojrzał na niego morderczym spojrzeniem.
-Oboje uwaga do dziennika- powiedział, a nam ręce opadły.- Hope będziesz mogła dawać im korepetycje z matematyki?- zapytał pan Morgan na co skinęła głową.- Świetnie. Ashton też się załapie. Po prostu trzy orły z matematyki.- mruknął.
-Sam pan przed chwilą to potwierdził.- odezwał się Irwin.
-Milczeć! Macie korepetycje o panny Devinge i koniec kropka. Zadzwonię jeszcze do waszych rodziców. Pokazać mi swoje zeszyty- rozkazał. Chyba mam jakieś moce, bo właśnie zadzwonił dzwonek.
Szybko się spakowaliśmy i wyszliśmy z klasy. Następny mamy mój ukochany w-f. Ruszyliśmy do szatni się przebrać. Teraz to mnie energia rozpiera. Pierwsza się przebrałam i wyszłam z szatni. Rozejrzałam się w poszukiwaniu pana Jonsa.
-Dzień dobry. Co będziemy dziś robić?- zapytałam wesoło.
-Zagramy sobie w piłkę nożną Tiffany. Pan Morgan wszedł do pokoju nauczycielskiego rozwścieczony. Co zrobiłaś tym razem?- objął mnie ramieniem. Skierowaliśmy się do składziku po piłki.
-A no nic. Dostałam z Calumem uwagę. Ja jeszcze jedynkę i niech pan wstrzyma oddech... 3!!- krzyknęłam. Sięgnęłam po upodobaną przez siebie piłkę i wyszliśmy ze składziku.
-Gratuluję. Idź już na boisko się rozgrzać- poklepał mnie po ramieniu, a ja poszłam w stronę murawy.
Zaczęłam biegać, rozciągać się itp. Wzięłam piłkę i zaczęłam ćwiczyć z nią freestyle. Czyli to co kocham. Kiedy skończyłam, odwróciłam się a za mną stała cała moja klasa plus pan Jons.
-Tif nie chcesz wziąć udziału w konkursie na freestyle?- zapytał mnie nauczyciel.
-Nie lubię występować publicznie, ale się zastanowię- wyszczerzyłam się do niego. To jest chyba najmłodszy nauczyciel w naszej szkole. Ma 27 lat i można do niego zwracać się po imieniu, tyle że my mamy do niego szacunek.
-Dobra rozgrzejcie się. Zagramy w piłkę nożną. Drużyny wybierać będą Tif i Nicol.- zakomunikował. Reszta zaczęła rozgrzewkę, a ja rozmawiałam panem Jonsem o Hope. Dowiedziałam się, że w Brighton, była jedną z najlepszych zawodniczek w szkole.- Nicol, Tif wybierajcie. Zaczyna Nicol.
-Wybieram Leona.
-Ja Caluma.
-Marcus.
-Ash.
-Caroline.
-Hope.- uśmiechnęła się do mnie.
-Co ty robisz? Kujona bierzesz?- szepnął mi na ucho Ashton.
-Wiem co robię. Zaufajcie mi.
Dokończyliśmy wybierać drużyny i następnie się ustawiliśmy. Ja i Hope jesteśmy napastniczkami, Ash bramkarz, Calum obrońca podobnie jak reszta. Moja drużyna zaczyna, więc już mamy przewagę. Kiedy zaczęliśmy grać, właściwie kiedy Hope miała piłkę drużyna przeciwna krzyczała "kujon" i tego typu przezwiska. Szkoda mi jej. Dobrze, że nie spotkała szkolnego "gangu", bo to to jest wersja light.
Mecz zakończył się 6-2 dla nas. 3 bramki strzeliła Devinge, 2 ja, a ostatni to był samobój. Po skończonej grze poszliśmy po prysznice. Za grę moja drużyna dostała 6 z w-f'u. Weeeee...
Kiedy skończyłam się ubierać, zaczęłam zbierać ciuchy. Po chwili spod pryszniców wyszła Hope owinięta ręcznikiem. Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu ubrań, których nie było. Reszta dziewczyn się śmiała. Dziewczyna zrezygnowana usiadła na ławeczce i zakryła twarz dłońmi. Wyszłam na dwór by się trochę przewietrzyć. To co zobaczyłam, po prostu szczęka mi opadła. Jej ubrania były zawieszone na jednej z gałęzi wysokiego drzewa. Ale to mnie nie zdziwiło. Tylko to, że od drzewa uciekają Leon i Nicol. Nie sądziłam, że mogli się zachować w taki sposób. Podeszłam pod drzewo i zaczęłam się wspinać po jej ciuchy. Jest trochę wysoko, zważywszy na to, że mam lęk wysokości. Szybko chwyciłam ubrania. Mam dziś chyba pecha, bo spadłam z drzewa. Jednak ktoś mnie w porę złapał. Ty kimś był pan Jons. Dzięki ci Boże, że nikt ze znajomych.
-Dziękuje panu- uśmiechnęłam się lekko i stanęłam na własne nogi.
-Nie ma za co. Czy to nie ubrania Hope?- zapytał.
-Zgadza się proszę pana.
-Chciałaś je tam zostawić?- spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Nie. Wręcz przeciwnie. Ja je ściągałam. Widziałam jak Leon i Nicol uciekają od tego drzewa. Więc sądzę, że to ich sprawa.- otrzepałam koszulę choć wcale nie jest brudna.
-Dobrze Tif. Coś z tym zrobię. Uważaj na siebie- poklepał mnie po plecach i ruszył do placówki. Ruszyłam do szatni w której dalej siedziała Hope.
-Trzymaj- rzuciłam w jej stronę ubrania.
-Nie wiem jak ci dziękować- powiedziała.
-Tym by omijać z daleko Leona i Nicol, szkolny "gang"- specjalnie zrobiłam cudzysłów w powietrzu- To co teraz masz to jest wersja light. Co do korków z matmy to możesz przyjść do mnie jutro po szkole.
-Jasne Tiffany- uśmiechnęła się do mnie.
-Mów mi Tif. Trzymaj się mnie, a nie zginiesz u nas w szkole.
-Dobrze. A co mamy teraz? Zaraz jest koniec przerwy- powiedział zaniepokojona(?)
-Spokojnie teraz jest francuski. Pani Morrison zawsze się spóźnia i najczęściej zamiast lekcji mamy godzinę wychowawczą. Jest miłą kobietą, a ty nowa, więc się nie zdenerwuję.- odparłam. Poczekałam aż się do końca ubierze i skierowałyśmy się do sali od francuskiego.

#Perspektywa Hope#

Razem z Tif usiadłyśmy razem w ławce. Przesadzili z tymi ubraniami. Do klasy weszła pani Morrison.
-Bonjour les enfants (Dzień dobry dzieci)- Przywitała się
-Bonjour, madame. Comment couper à travers le temps aujourd'hui? (Dzień dobry Pani. Jak Pani minął dziś czas?)- Zapytałam jako jedyna z klasy
-BienVous êtes Hope? Ravi de vous rencontrer. (Dobrze. Ty jesteś Hope ? Miło cię poznać.)- Uśmiechnęła się do mnie- Dziś nie będzie francuskiego- Oznajmiła a cała klasa wybuchła jednym 'jeej'- Możecie podziękować Hope - Wskazała na mnie ręką.
-Dziękuje Kujonie- Odezwała się Nicol na co cała klasa wybuchła śmiechem.
-Dzięki Hope- Uśmiechnął się do mnie Ashton i Calum którzy podczas tej lekcji siedzieli razem.
-Wychodzimy na podwórko- Oznajmiła pani a cała klasa wybiegła.
-Hope nie idziesz?- Spytała mnie Tiffany w drzwiach sali.
-Nie, pouczę się- Odpowiedziałam.
-Oj Hope chodź- Wyciągnęła mnie za rękę z klasy .
Usiadłyśmy na ławce. Inne osoby grały w piłkę nożną, siatkówkę a nawet kosza. Dziewczyny chichrały się na huśtawkach.
-Podoba Ci się Calum- Powiedziałam do Tif
-Co? Nie zdaje Ci się..- Odpowiedziała z lekkim zburzeniem twarzy
-Oh... Przecież widziałam jak się do niego ślinisz na matmie- Uśmiechnęłam się
-Hope i słowo "Matma"? Zaraz chyba oszaleję- Zasłoniła ręką usta żeby udać bardziej poważną
-Dziewczyny idziecie grać w kosza?- Spytał nas przechodzący Calum.
-Jasne!- Pociągnęłam Smith zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć
-Więc gramy tak : Leon, Ja, Calum na Tiffany, Hope i Marcusa- Wyjaśnił Ashton
Zaczęliśmy grę.
Po chwili wyniki były równe. Ostatni rzut Ashton'a decydował o wygranej. Gdy chłopak rzucał do kosza szturchnęłam go w bok przez co nie trafił. Spojrzał na mnie i na Tif wzrokiem zabójcy a Tiffany wskazała na mnie palcem. Gdy Ashton szedł w moją stronę wybiegłam z kortu lecz Irwin pobiegł za mną. Goniliśmy się wokół ławek śmiejąc się przy okazji.
W końcu złapał mnie i przerzucił sobie przez ramię.
-Ashton puść mnie!- Mówiłam przez śmiech
-Nie puszczę!- Odpowiedział mi kierując się w stronę kosza.
-Tiffany! Pomóż!- Krzyknęłam do niej
-Sorry Hope!- Odkrzyknęła śmiejąc się
Ashton położył mnie na ławce i zaczął gilgotać.
-Hahah... Ash..haha..ton..Hahah..proszę...przestań!- Wysapałam przez śmiech
Chłopak przestał ale wskazał swoim palcem na policzek. Zrozumiałam, że mam mu dać buziaka, więc to zrobiłam i uciekłam za Tiffany.
-Chodźcie! Wracamy!- Oznajmiła nauczycielka
Szłam obok Smith. Potem lekcje były już proste: Informatyka, plastyka i na sam koniec muzyka.
*
-Smith gdzie znajduję się sala do muzyki?-Zapytałam podczas jedzenia mojej kanapki.
-Zaraz obok matematycznej...-Mruknęła pochłonięta swoją sałatką
Zaraz po zjedzeniu udałyśmy się do sali.

#Perspektywa Tiffany#

Kiedy znalazłyśmy się w sali spokojnie zajęłyśmy swoje miejsca. Na szczęście tu nie potrzeba jakiś szczególnych zdolności i podręczników. Mogę się pochwalić, że drugi raz w tym dniu nie spóźniłam się na lekcje, a nawet byłam przed czasem.
Po chwili do klasy weszła pani Gray. Kiedy tylko przekroczyła próg sali wszyscy umilkli i poprzestali wygłupów przy instrumentach.
-Witam was drogie dzieci. Na wstępie zapytam czy ktoś jeszcze chce się zapisać do kółka muzycznego? Od was mam tylko trzy wpisy.- podniosłam rękę, podobnie jak Calum, Ash, Marcus i Caroline.- Wszyscy?- zapytała, a Hope powoli podniosła rękę jakby się bała, że ktoś ją uderzy. Niektórzy tylko się zaśmiali.- Po lekcji dam wam jeszcze zgody dla rodziców. Dobrze, a więc weźcie swoje krzesła i usiądźcie w kole.
Rozkazała, a my posłusznie wykonaliśmy polecenie. Nauczycielka również usiadła w naszym koślawym kole. Devinge usiadła pomiędzy Ash'em, a Calumem, natomiast ja pomiędzy Hoodem, a Nicol.
-No więc no ostatniej lekcji pokazywaliście na czym gracie, natomiast dziś posłucham jak śpiewacie. Zaśpiewacie dowolny fragment dowolnej piosenki. Zaczynamy panno Hill-zwróciła się do Caroline. Ta zaczęła śpiewać jakąś  piosenkę. Po krótkiej chwili Nicol szturchnęła mnie łokciem, więc się do niej odwróciłam.
-Skąd nowa ma ubrania przecież jej zniknęły.- szepnęła mi na ucho.
-A co się stało?- udałam głupią.
-A jak myślisz? Zabrałam je i z Leonem zawiesiliśmy je na drzewie.- powiedziała jakby była z tego dumna.
-Nie wiem. Może po nie poszła?- wzruszyłam ramionami i zaczęłam wsłuchiwać się w głos Hope. Ma śliczny głos. Taki... nie wiem jaki dokładnie, ale jakbym ją gdzieś już słyszała.
-Smith. Co zaśpiewasz?- zwrócił się do mnie Calum.
-Passenger Let Her Go. A ty?- spytałam równie cicho co on by nie przeszkadzać brunetce.
-Nie mam pojęcia- zaśmiał się cicho.
-Zaśpiewaj... Love Me Again tego... jak on się nazywał? Aaa John Newman. Kiedyś to zaśpiewałeś na konkursie piosenki i fajnie ci wyszło.- uśmiechnął się do mnie.
-Panie Hood teraz pana kolej- oznajmiła pani Gray i zaczął śpiewać. Ahhh... Mogła bym tak go słuchać godzinami. Co chwilę spoglądałam na niego to na nauczycielkę, na którą spoglądał.- Dobrze. Panno Smith, pani kolej- powiedział i zaczęła się na mnie patrzeć jak reszt klasy. Zacisnęłam powieki i zaczęłam śpiewać, mając nadzieję, że nikt na mnie nie patrzy. Po moim krótkim występie, otworzyłam oczy i wbiłam wzrok w swoje ręce.- Pani Cook pani kolej.
Zauważyła, że każdy nauczyciel się do nas zwraca pan, pani. Trochę to dziwne, ale taki zwyczaj szkoły... Kiedy ostatnia osoba zaśpiewała pani Gray zabrała głos.
-Kochane dzieci. Proszę o uwagę. Jutro wywieszę listę duetów z waszej klasy. Już mówię o co chodzi. Wiecie, że za niecały miesiąc nasza szkoła organizuje noc muzyczną. Każda klasa musi wziąć w tym udział. Więc kiedy już się zapoznacie ze swoim partnerem przystępujecie niemal od razu do pracy.- uśmiechnęła się po czym dodała- Zmykajcie już do domów. Dzwonek zadzwoni lada moment.
Wzięłam swoją torbę i podeszłam do nauczycielki po zgodę. Z tym to pójdę do taty, bo prędzej się zgodzi.
Szybko wyszłam ze szkoły i poszłam do auta. Wyjechałam ze szkolnego parkingu i zauważyłam, że Hope stoi na przystanku. Zatrąbiłam by zwróciła na mnie uwagę.
-Jedziesz do domu autobusem?- zapytałam.
-Tak- wzruszyła ramionami.
-Dziś cię odwiozę. Właź- uśmiechnęłam się do niej co po chwili odwzajemniła.- Na jakiej ulicy mieszkasz?
-Church St 38- powiedziała, siadając na miejscu obok mnie.
-To witam sąsiadkę. Mieszkam obok- wyszczerzyłam się i ruszyłam z miejsca.- Tooo... Jak tam pierwszy dzień u nas w szkole?- zapytałam, gdy byłyśmy połowę drogi od naszych domów.
-Jakoś. Chyba teraz może być już tylko lepiej- uśmiechnęła się i zaczęła patrzeć na widoki za oknem.
-A jak ci się podoba Sydney?
-Od małego interesowałam się Australią, więc Sydney to spełnienie moich marzeń- uśmiechnęłam się i wjechałam na podjazd przed moim domem.
-To do zobaczenia jutro Hope. Bądź pod moim domem rano o 7:30
-Dobrze. Papa- pomachała mi na pożegnanie i poszła do siebie. Wjechałam do garażu i weszłam do domu.
-Tobias już jestem!- krzyknęłam.
-Jasne!- również odkrzyknął i pobiegł na górę do siebie. Pobiegłam za nim. Na szczęście nie zamknął swojego pokoju na klucz.
-Toby coś ty znowu nawywijał?- zapytałam, spoglądając na śliwkę pod jego okiem.
-No bo... Martin wyzywał Emily i się zaczęliśmy bić.- powiedział przykładając lód do oka.
-Nie mogłeś załatwić tego w inny sposób tylko się bić?- usiadłam obok niego.
-Ale ona mi się podoba- spuścił wzrok, a ja się zaśmiałam.
-To jej to powiedz Romeo. Powiedz tylko rodzicom o tym to dam ci medal- zaśmialiśmy się.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę, ale musiałam zrobić zadanie domowe z matematyki. Czyli krótko mówiąc spisać je z internetu. Zadowolona z siebie zeszłam na dół zrobić sobie pierogi. Nalałam sobie jeszcze sok pomarańczowy i poszłam do salonu obejrzeć jakiś głupi film fantasy. Po posiłku zerknęłam na zegarek. Była 15:37, a że rozpiera mnie energia pójdę na siłownię trochę poćwiczyć.

#Perspektywa Hope#

Gdy wkroczyłam do domu krzyknęłam ciche "Jestem!" lecz nikt nie odpowiedział. Mama zawsze jest do późna w pracy i wcześnie rano wychodzi zostawiając mi jakąś głupią karteczkę. Mam tego już serdecznie dość.
Postanowiłam, że pójdę do Tiffany. Przecież mieszka po drugiej stronie ulicy.
Przebrałam się szybko :

Złapałam za klucze od domu i telefon. Zakluczyłam drzwi i ruszyłam do domu Tif.
Zapukałam do drzwi. Otworzył mi jakiś chłopak.
-Jest może Tiffany?- Zapytałam go
-Przed chwilą wyszła- Oznajmił obracając głowę w moją stronę
-Co Ci się stało?- Zapytałam przykładając rękę do ust ze zdziwienia
-Pobiłem się z kolegą
-Poczekaj tu przyniosę Ci na to maść- Ruszyłam do domu po maść.
Znalazłam ją w pudełku na lekarstwa. Podałam chłopakowi.
-Mam nadzieję, że pomoże- Uśmiechnęłam się do niego.
-Dzięki. A tak w ogóle jestem Tobias- Podał mi rękę
-Hope. Miło mi- Uścisnęłam jego dłoń- Miło było Cię poznać.
-Cześć- Uśmiechnął się i pomachał
Ruszyłam przed siebie. Chodziłam po mieście jakieś 3 godziny. Tak po prostu bez żadnego sensu. Żeby zabić czas...

--------------------------------------------------------------------------------------
Jest to pierwszy rozdział naszego opowiadania.
Mamy nadzieję, że się spodobał :D
/Tosia i /Polly

poniedziałek, 14 lipca 2014

Zwiastun

Oto zwiastun naszego opowiadania :


 



/Polly i /Tosia

Prolog

~
Niedziela. 7.09
Wczoraj razem z mamą przyleciałam do Sydney. Powiem Ci, że to piękne miasto. Australia to moje wymarzone miejsce z dzieciństwa, a tych miejsc trochę zwiedziłam. Moja mama ciągle zmienia pracę, nawet dobrze nie zapoznam się z nową klasą i już muszę poznawać nową. Nawet nie miałam nigdy przyjaciółki ani chłopaka.
Nie mówiąc już o jakimś koleżeństwie w klasie.
Mam 17 lat i w tym roku idę do szkoły z 18-latkami. Kiedyś jak byłam młodsza przeszłam z klasy do wyższej ponieważ ja to uznają inni jestem kujonem.
Lubię czytać książki i się uczyć. Moją ulubioną książką jest "Harry Potter" albo "Gra o Tron".
Zawsze fascynowała mnie gra na perkusji ale moja mama nie pozwala mi na to chodzić ponieważ uważa, że na grzeczną dziewczynę tak nie przystaje. Ale do chóru mogła mnie zapisać ?!
Ugh.. nie lubiłam tam chodzić.
W Brighton- w mieście w którym się urodziłam- Mieszkałam przez 14 lat i nie zżyłam się z nikim innym jak z moją fretką którą musiałam oddać gdy wyjeżdżaliśmy.  Mam nadzieję, że zostaniemy tu na dłużej i nie będę poniżana w szkole.. Zaczynam nowe życie.
Dobrze Pamiętniczku nie będę Cię zanudzać..
 Dobranoc Bezimienny
:)  Twoja H.

~
Niedziela 7.09
Mój  Pamiętniczku!
Nie uwierzysz... Jutro przychodzi do szkoły nowa dziewczyna. Pewnie znów będą się z niej nabijać tak jak z każdego nowego ucznia. Nie chciałabym być w jej skórze.
W piątek pani Gray ogłosiła zapisy do kółka muzycznego!! Pewnie już wiesz że gram na gitarze, wiec jak będą wszystkie zapisy Gray ogłosi zespoły czy tam kapele.
Mam nadzieję, że będę z Calum'em *.*
Ale tego wpisu nie będę przeznaczała na jego oczy czy fryzurę..
Dostałam już pałę z matmy! Rozumiesz to ?!
Pierwszy tydzień szkoły a ja już mam jedynkę. Mama o niczym nie wie i się nie dowie.
Jeśli dostanę jeszcze dwie pewna jestem, że pan Morgan będzie kazał brać korepetycje.
Ciekawa jestem jak wygląda ta nowa.. Dziś chyba już nie zasnę.
Jest godzina 11 pm. a ja dalej piszę. Już nie mam co napisać...
Pa kochany..
:* Tiffany <3




----------------------------------------------------------------------
 Hej z tej strony Polly i Tosia :D
Mamy zamiar pisać opowiadanie Fantasy o Calum'ie i Ashton'ie z 5SOS
Rozdziały będą pisane z perspektywy Hope (Polly) i Tiffany (Tosia).

/Polly i /Tosia